Proszę czekać,
trwa ładowanie danych.

Diet map





Środa, 12 października 2016 | 03:03:39 jesienne zmiany
I lato minęło i bardzo dobrze. Zaczęłam ładnie z jadłospisami na początku, potem stres w pracy i w innych miejscach mnie pożarł i w sierpniu skończyło się na jedzeniu mrożonek. Próbowałam się jakoś ratować próbując wszystkich dań rybnych z zamrażarek, ale było słabo. A potem zdarzyła mi się przygoda, z jakiegoś zdesperowanego miejsca w żołądku, że zachciało mi się pomidorów. I warzyw. I w ogóle wszystkiego. Jak nie miałam czasu tak zapakowałam w sklepie cały wózek i przytargałam do domu. Mam tak bardzo dość niemożności zorganizowania sobie czasu by jeść jak człowiek. Ale co chcę napisać, że ten niespodziewany apetyt myślę, że wziął się jednak z tego, że troszkę sobie popodjadałam tych dobroci na samym początku i mi się spodobało. Moja histeria na stoisku warzywnym zaskoczyła mnie pozytywnie.
Teraz jestem już po urlopie, nadal mam różne sprawy, ale zaadaptowałam się jakoś do tego stresu jaki mam. Abonament przedłużony, lodówka pełna, bez spiny, bo ochotę na to mam co tam jest. Na siłkę też wróciłam po przerwie wakacyjnej i chociaż czas minął to widzę, że jednak moja kondycja tak bardzo nie obumarła. Jest lepiej niż jak zaczynałam w sumie od zera w marcu. Rower zamiast auta też się podmienił z powrotem, jest fajnie.
Trochę tylko apetytu brak. Miałam nieco emocji na tym urlopie, bo tak wyszło. No i apetyt zdechł. Jasne, dietę mam lekko odchudzającą ustawioną, bo tam trochę mi bmi przeskoczyło, ale jest to na tyle lekkie, że niezauważalne. Mój główny cel to jeść jak człowiek, szykować sobie papu, pogotować i by to nie było od święta. Więc apetytu brak, ale to mnie nie cieszy. Babram się w tym jedzeniu, a myślami jestem gdzie indziej.
Podczas letniego chaosu jedzeniowego za to poznałam smak jakiejś mieszanki co się salsa egzotyczna zwie i było tam i mango i awokado i papryczki te na j i szalotka, czosnek, pomidory i kolendra do smaku. Nowość dla mnie straszna, pierwszy raz surowe mango obrabiałam, awokado też z raz w życiu jadłam, szalotka to nawet nie wiedziałam, że jest to co jest. No i miałam niespodziankę jak po cięciu papryczki sobie potem potarłam powiekę. Generalnie zaskoczona byłam smakiem, ale coś te papryczki mnie strasznie suszyły i wyszło na to, że nie mogę tego za dużo jeść. Nie wiem, nigdy ostre mi tak nie robiło, bo ostre lubię, ale może one są jakieś szczególne.
No i popełniłam mój pierwszy w życiu tort. Był jagodowy, biszkopt wyszedł idealny, ale ten już robiłam, za to z kremem to był mój pierwszy raz i śmiesznie ze wszystkim było. Ale słodkie to nikt nie marudził z tych co jadł, tylko ja ;). Z pieczenia też wykonałam babkę piaskową, ale przepis był słaby więc i babka słaba. Nie mam zwyczaju zapisywać przepisów, które są dobre i za każdym razem szukam - takie są tego efekty.
Tak więc, nowa pora roku i wszystko od nowa. Za każdym razem trochę łatwiej wszystko idzie i o troszkę dłużej wychodzi. Efekty są malutkie, ale widzę je i się cieszę.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Wtorek, 12 lipca 2016 | 17:07:04 czegoś brak
Trzeci dzień jedzenia jak człowiek i coś się ze mną dzisiaj dzieje. Tak jakby mi czegoś brakowało, jakbym coś odstawiła; nie sądziłam, że aż tak źle się odżywiam. Chodzę cały czas najedzona, bo nie mam żadnej spartańskiej opcji, ale tak jakbym chciała jeszcze dopakować albo coś słodkiego, a może chrupeczka.. takie to frustrujące, bo tak naprawdę wcale nie mam na to ochoty. Więc czuję się podirytowana wewnętrznie.
Tak czy siak, krem z pomidorów zaskakująco mi smakował. Kiedyś próbowałam robić coś takiego i było mało jadalne, ale ten z przepisu jest boski. I mozarella wreszcie stała się bajeczna ;). Nawet czarne oliwki mi smakują w sałatce caprese ;o.
No nic, cokolwiek odstawiłam, myślę, że za parę dni powinno się unormować. Tak to ze mną jest, lodówka mi pęka w szwach, a ja mam ochotę na skok w bok..
Sobota, 9 lipca 2016 | 17:58:31 zakupy ;)
Witam wszystkich ;**
Trochę mam opóźnienia z dietą kilka dni, ale co nagle to po diable i wszystko na spokojnie mi trzeba robić. Od jutra chcę zacząć, dzisiaj wybieram się na zakupy z listą na następny tydzień. Jestem podekscytowana i głodna ;).
Moim głównym celem jest wyrobienie w sobie nawyków regularnego gotowania, mam tendencje do jedzenia tego co łatwo i pod ręką, składa się na to zabieganie, brak planu co zjeść i składników pod ręką. Kończy się jedzeniem na mieście i gotowymi posiłkami ze sklepu. Na pierwszy rzut oka bardzo podobają mi się jadłospisy i nie mogę się doczekać żeby zacząć. Dzisiaj dojadam jeszcze ostatnie monte, trochę ich jeszcze zostało niewyjedzonych w lodówce :).
Moje nawyki doprowadzają do tego, że przybieram lekko na wadze, średnio z kilogram rocznie i dotarłam do momentu, w którym kupuję ciuchy na oko i w żadnym nie pochodzę. Nie fajnie :D. BMI wskazuje lekką nadwagę. Niby nic, ale zamiast narzekać na to, wolę coś z tym zrobić.
Od początku roku trenuje moją podupadłą kondycję przez ostatnie kilka lat, szału nie ma, również pod względem wagi, ale pozytywniej się czuję i energiczniej, a to już wystarcza by wziąść się szturmem za kuchnię.
Tak czy siak zbieram się na duże zakupy. Kuchnia i lodówka ogarnięta i gotowa na te wszystkie pyszności.
Pozdrowienia :)