Niedziela, 17 września 2017 | 22:44:39 Na początek
Ojejku, to nieprawdopodobne, że będę pisała tu bloga...tak dawno nic nie pisałam, jakoś uciekła ode mnie wena...chociaż może to nie przez wenę, a bardziej przez brak miejsca, w którym dobrze bym się czuła...które będzie tylko moje, i poniekąd anonimowe. No być może tu mi się uda stworzyć takie moje miesce...Rysik mi wlazł na kolana, nieprawdopodobne jak ten kociś się zmienił, w życiu bym nie pomyślała, że będzie z niego taki pieszczoch, bo to, że INKA jest, to wiedziałam od początku.
Chorobę Hashimoto zdiagnozowano u mnie dokładnie w sierpniu 2016 roku. Od tamtej pory staram się wdrożyć odpowiednią dla mnie dietę, ale to wcale nie jest takie łatwe...nie pomogła nawet przygotowana specjalnie dla mnie przez dietetyczkę dieta, dostosowana do moich nietolerancji.
W momencie diagnozy zaczęłam szperać w internecie co nieco na temat tej choroby...to takie przykre jak lekceważąco jest ona traktowana przez lekarzy...reakcja mojego lekarza pierwszego kontaktu to: "Takie tam Hashimoto" Przyznam, że potwornie zrobiło mi się wtedy przykro...a gdzie pytanie jak się czuję?? Jak to się stało, że zdiagnozowano u mnie tę chorobę?? Jakie miałam objawy?? Lekarze endokrynolodzy też nie mówią wszystkiego, a chociażby o diecie, że może skutecznie obniżyć, a przynajmniej zahamować poziom p/ciał...no strasznie to przykre...no, ale od czegóż mamy internet...tę kopalnię wiedzy...
Rozpisałam się jak na pierwszy raz...ojj tak, zdecydowanie, czyżby wróciła wena??
Żegnam się z Wami...i przesyłam mruczenie moich kociaków, na dobranoc :D (któregoś dnia wrzucę Wam zdjęcie moich łobuziaków)
Chorobę Hashimoto zdiagnozowano u mnie dokładnie w sierpniu 2016 roku. Od tamtej pory staram się wdrożyć odpowiednią dla mnie dietę, ale to wcale nie jest takie łatwe...nie pomogła nawet przygotowana specjalnie dla mnie przez dietetyczkę dieta, dostosowana do moich nietolerancji.
W momencie diagnozy zaczęłam szperać w internecie co nieco na temat tej choroby...to takie przykre jak lekceważąco jest ona traktowana przez lekarzy...reakcja mojego lekarza pierwszego kontaktu to: "Takie tam Hashimoto" Przyznam, że potwornie zrobiło mi się wtedy przykro...a gdzie pytanie jak się czuję?? Jak to się stało, że zdiagnozowano u mnie tę chorobę?? Jakie miałam objawy?? Lekarze endokrynolodzy też nie mówią wszystkiego, a chociażby o diecie, że może skutecznie obniżyć, a przynajmniej zahamować poziom p/ciał...no strasznie to przykre...no, ale od czegóż mamy internet...tę kopalnię wiedzy...
Rozpisałam się jak na pierwszy raz...ojj tak, zdecydowanie, czyżby wróciła wena??
Żegnam się z Wami...i przesyłam mruczenie moich kociaków, na dobranoc :D (któregoś dnia wrzucę Wam zdjęcie moich łobuziaków)
Witaj, jesteśmy w tym samym wieku jak widzę :-) Też mam Hashimoto, zdiagnozowane w listopadzie 2015 r. Jestem podobnie jak Ty na diecie eliminacyjnej, po zdiagnozowaniu kilkunastu nietolerancji, ale żeby to zmniejszyło moje przeciwciała to bym nie powiedziała. Byłam u profesor endokrynologii na konsultacji i powiedziała, że znane są przypadki, że osoba z wyciętą całkiem tarczycą w dalszym ciągu miała w organizmie przeciwciała, więc prawda jest taka że można robić wszystko lub prawie wszystko a przeciwciała i tak będą. Ja już się przestałam nimi przejmować, robię swoje, chcę żyć w miarę normalnie, biegać, a nie myśleć non stop czy każdym swoim działaniem nie podwyższę sobie ich poziomu. Jak Ci idzie dieta? Widzę że wagę masz niską w zasadzie (nie wiem jakiego jesteś wzrostu). Ja zaczęłam dietę od TSH 1,66, po raz pierwszy tak niskie i dopiero teraz waga spada (Letrox 75). Pozdrawiam i życzę sukcesów :-)