Cóż ... Niekonsekwencja to moje drugie imię ;)
Wcale nie jest to proste do zrealizowania - NAPRAWDĘ!!!. Wymaga zmiany wielu moich nawyków.
Zastanawiałam się co jest w stanie mi w tym pomóc. I określiłam kilka punktów, które mogą mi w tym pomoc.
1. System nagrody.
Określenie sobie poszczególnych etapów w realizacji mojego celu i wyznaczenie określonych, wymiernych i przyjemnych nagród za wytrzymanie w postanowieniu. Mam zamiar za dwa tygodnie czyli dokładnie z dniem 9.11 pójścia na masaż, jeśli mój plan misterny się zrealizuje - ha i to jest nagroda ;). Ważne, by nagroda to nie był np wielki pucharek lodów, bo za nic w świecie nie jest to spójne z marzeniem jakie chcę zrealizować
2. Zarażenie jak nawiększej ilości osób ideą mojego marzenia.
W moim przypadku zapewne będzie to mąż i dwójka dzieci. Jeśli do tego dołączy kilka moich przyjaciół, będę niesamowicie szcęśliwa, bo będzie to nie tylko przyjemniejsze , ale i łatwiejsze przy większym wsparciu.
3. Prowadzenie dziennika moich osiągnięć i porażek.
Obserwowanie swoich uczuć i przeżyć towarzyszących poszczególnym etapom realizacji mojego marzenia to dodatkowy sposób na formowanie wniosków- konstruktywnych i rzeczywistych- np to , że pewnie niejednokrotnie będę łajzą i mazgajem.
4. Umowa sama ze sobą.
Spisanie swojej umowy ma na celu skonkretyzownaie oczekiwań od tej słabszej siebie, która musi się trochę postarać zawalczyć o wersję swojej osoby o jakiej marzy. Zagmatwane wiem. Polega na rozdwojeniu jaźni. Z jednej strony musze być szefową dla siebie wyznaczającą kierunek i konkretny cel , z drugiej zaś strony być pracownikiem, który zobowiązuje się dotrzymać podpisanej umowy.
5. Określenie poszczegolnych wyzwań.
W moim przypadku, będzie to kilka biegów ulicznych. Określona ilość kilometrów do przebiegnięcia, czy też jeden dzień detoksu. Mam zamiar bawić się tymi wyzwaniami. Chalenge wyznaczam sobie na 2 w miesiącu ;) HA! Może być ciekawie.
6. Mam zamiar w tym czasie dużo czytać, a mniej oglądać telewizji.
Mój cel: Piękna, zadbana, szczęśliwa kobieta z płaskim brzuchem, biegająca 10 km 2 razy w tygodniu. Odżywiająca się zdrowo - jedząca 5 posiłkow dziennie z dużą ilością warzyw. Nie jedząca słodyczy. ;) Waga 56 kg ;)
To obzarstwo ostatnich dni (lat)... (i dziwnie ciasniejszy slozbwy stroj)... doprowadzily mnie do tego miejsca...
Tyle slowem wstepu... Daje sobie dzien na organizacje... i 12.10 zaczynam... z nadzieja na rezultaty... z nadzieja na wytrwalosc...
Mam tylko jeden kłopot...zażywam lekarstwa np. Valproat. Co wiąże się raczej z tyciem, itd...
.
Zobaczymy... Liczę na zmiany bowiem w krótkim czasie tak ostro przytyłam. Nawet w ciazach nie doszłam dodaj takiej liczby. 74 kg. Czyli jakieś 8kg mniej.
Dopiero jutra.
Oglądałam zdjęcia z przed 2 lat. WYGLĄDAŁAM PIĘKNIE! Ważyłam jakieś 10 kg mniej niż obecnie. I naprawdę wyglądam rewelacyjnie. Tak sie zastanawiałam czemu tak okropnie ostatnio wychodzę na zdjęciach.. no niestety jest to efekt tego, że tyle przytyłam! Wyglądam okropnie. Nie mogę na siebie patrzeć. Każde zakupy robią mi przykrosć. Patrzenie w lustro też to robi! KONIEC TEGO! KONIEC! Za każdym razem jak widzę bociana to myślę życzenie. OD LAT! Teraz za kazdym razem jak widzę bociana to życzę sobie schudnięcia i rzucenia palenia. TYLKO DO JASNEJ CHOLERY to zależy tylko ode mnie!!!! TYLKO! Jeśli chce być szczupła muszę ściśle trzymać się diety, nie podjadać! DBAĆ O SIEBIE! JEŚLI NIE CHCE PALIĆ TO MUSZĘ I Z TYM SIĘ UPORAĆ I WZIĄĆ SIĘ W GARŚĆ!!!!!!!! To serio jest do przebrnięcia! Już kiedys rzuciłam palenie, nie paliłam prawie rok! A TERAZ CO!?? Jestem taka beznadziejna, taka słaba, NIE MAM ZA GROSZ CHARAKTERU, żeby sobie z tym poradzić!? ŻENADA! KIedyś mój facet powiedział mi, że myślał, że jestem bardziej zawzięta! Że jednak nie mam silnej woli... "myślałem, że jesteś bardziej zawzięta i jak COŚ JUŻ POSTANOWISZ TO TAK JEST". KURDE! WŁAŚNIE, że mam TAKĄ SILNĄ WOLĘ!!! MAM JĄ! MOGĘ TO ZROBIĆ! MOGĘ NIE PALIĆ!!!! MOGĘ SCHUDNĄĆ!!!!
DO moich urodzin zostało 38 dni! PONAD MIESIĄC! DO tego czasu bardzo bym chciałą schudnać chociaż 5 kg! a najlepiej, żeby ważyć 70 kg! DOkladnie nie wiem ile ważę teraz, ale ok 77 kg.. TAK WIELE NIE WAŻYLAM OD 7 lat!!!!
CHCĘ JAK NAJSZYBCIEJ RZUCIĆ PALENIE!!! NIE CHCE WYDAWAĆ NA TO KASY! NIE CHCE ŚMIERDZIEĆ! I przede wszystkim nie chce okłamywać mojego faceta, chce żeby był ze mnie dumny! ŻEBY WIEDZIAŁ, ŻE JEDNAK MAM SILNĄ WOLĘ!
Boże, jak ja bym chciała, żeby to wszystko mi się udało... Żeby być taką dziewczyną jaką byłam kiedyś.. 2 lata temu. A nawet i rok temu. Teraz trapią mnie problemy i finansowe.. Ale wiem, że jak będę się lepiej czuła w swoim ciele to będzie zdecydowanie lepiej! Musi być!
CEL PAL!
Koniec z użalaniem się nad sobą! CZAS WALKĘ O SIEBIE !!! O SZCZĘŚCIE I O RADOŚĆ! CHCE ZNOWU BYĆ TAKĄ DZIEWCZYNĄ JAKĄ BYŁAM DWA LATA TEMU! UŚMIECHNIĘTĄ I SZCZĘŚLIWĄ!!! Wiem, że muszę wyglądać dobrze, żeby taka być.. Żeby widzieć w lustrze osobę która podoba się przede wszystkim SOBIE!
A.
W ten weekend obchodziłam swoje urodziny i przyznam się bez bicia - zdarzył mi się "cheat day". Nie do końca dobry znak dla mojej diety skoro dopiero co ją zaczęłam. Jednak myślę, że to nie wpłynie bardzo na mój cel. W końcu urodziny ma się tylko raz do roku :D Jutro poniedziałek, odpracuję ten jeden dzień na siłowni :)
Jak na razie jestem bardzo zadowolona z diety. Przyznam się, że najcięższe dla mnie było przyzwyczajenie się do jedzenia śniadań. Miałam w zwyczaju wychodzić z domu o pustym żołądku. Po pierwsze z braku czasu, po drugie nie czułam dużego głodu z rana. I takim sposobem pierwszy posiłek jadlam dopiero po 2, 3 godzinach, czasem nawet dopiero tym posiłkiem był obiad. Teraz staram się wstawać troszkę wcześniej, przygotowuje sobie porządne śniadanko, jem je w spokoju i przez to mam więcej siły i energii każdego dnia :)
Ciężko jest mi też zapomnieć o słodyczach, ale na razie twardo się trzymam, mimo iż marzy mi się wieeelki kawałek czekoladowego ciasta :(
Piszcie jak Wam idzie dieta i jak wam minął weekend :)
Zresztą z takimi ładnymi potrawami, które cieszą oko napewno dam radę ;)
No i nadszedł czas na mnie. Trochę spóźniony start postanowienia noworocznego. Ale najważniejsze, że pierwszy krok zrobiony - wykupiłam dietę. Myślę, że będzie to dla mnie dobry motywator. Wcześniej, gdy próbowałam sama "wziąć się za siebie" kończyło się już po tygodniu. Po pierwsze nie miałam czasu ani pomysłu na wymyślanie przepisów i liczenie jakie wartości odżywcze są w każdym z posiłków. Po drugie z lenistwa. Jednak postanowiłam, że koniec tego wiecznego leżenia na kanapie przed telewizorem. Postanowiłam, że muszę zacząć już teraz, by powrócić do stanu w którym czułam się dobrze i zdrowo. Nie czuję się dobrze z tym, że mam 21 lat a moje ciało jest tak zaniedbane, że niemalże wstydzę się pokazywać je przed samą sobą.
Więc to ten moment. Dzisiaj wybieram się z chłopakiem na siłownię. Wspólnie będziemy się motywować bo wspólnie zaniedbaliśmy nasze ciała i wyglądamy jak dwie świnki :D Od jutra ruszam z dietką, zakupy już zrobione, także teraz prosze tylko o TRZYMANIE KCIUKÓW! :)
Tak jak w temacie był ciężki dzień. Nie wiem jak u was ale u mnie regularne jedzenie czy też w miarę spokojne ODPADA!!!
Dziś u mnie w pracy pełno ludzi, każdy coś chciał a ja zrobiłam sobie taką pyszna sałatkę, z nadzieją na nie opychanie się byle czym.
Zrezygnowana że to i tak nie da rady, że bez sensu, itp, weszłam tu, zobaczylam pod ostatnim postem, moim pierwszym- 2 komentarze wsparcia.
Mega mile! Budujące. Dzięki dziewczyny!!! Naładowalam się pozytywnie.
DAMY RADE:-)
A.
Co prawda nie wykupiłam już kolejnego abonamentu DietMap, ale dzięki Wam udało mi się uzyskać coś więcej, niż tylko przetrwać dłuższy czas na diecie. Dzięki Wam nauczyłam się zdrowo odżywiać, dzięki Wam wiem teraz, co jest dla mojego organizmu dobre, a co niekoniecznie dobre... Również dzięki Wam zmobilizowałam się do regularnych ćwiczeń. Dziś już nie wyobrażam sobie siebie bez uprawiania sportu, nie wyobrażam sobie siebie bez zdrowych nawyków żywieniowych. Dzięki Wam jem regularnnie 4 posiłki dziennie, dzięki Wam wreszcie jestem naprawdę szczęśliwa, bo w końcu akceptuję siebie! Bo w końcu polubiłam siebie, a dzięki temu inne jest całe otoczenie. Nagle zaczęłam poznawać nowych ludzi, nagle stałam się bardziej pewna siebie, nagle wszystko zaczęło się układać.
Nie wiem, czy tak byłoby również, gdybym wtedy 30 marca nie wykupiła Waszej Diety... Wtedy ważyłam 83 kg i już nie mieściłam się w rozmiar 42. Dziś ważę co prawda 67 kg, ale podobno wyglądam na trochę mniej :D i noszę rozmiar 36/38. Waga już tak nie spada, ale za to nadal lecą w dół centymetry, bo dużo ćwiczę :).
To Wasza zasługa! Dziękuję!
P.S. Jeżeli ktoś z początkujących użytkowników DietMap zastanawiałby się kiedyś, czy diety tu proponowane są skuteczne, to jestem żywym przykładem, że tak! Naprawdę warto spróbować! WYstarczy jedynie troszkę samozaparcia i wiary w siebie! Powodzenia!
:)
Co do przepisów dietmap.... Uwielbiam zupy kremy, które Państwo proponujecie, zajadałabym je codziennie.:) Tak jak omlety z pieczarkami lub pomidorami :). No właśnie, ile mogę zjeść takich omletów w tygodniu? :D
Pozdrawiam wszystkich użytkowników DietMap oraz ekipę DietMap:)
Never give up! Believe in yourself and do what you love! ;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Wiecie jak się cieszę, że mieszkam na wsi? Jeżdżę do pracy na 7.30. Wracam do domu na 16.00. Filiżanka świeżozaparzonej zielonej herbaty, a następnie przebieram się i z eleganckiej pani "urzędnik" przeistaczam się w ROLNIKA. I kocham to niezmiernie. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez pracy na wsi. A co dziś było na tapecie? Było wyjątkowo kolorowo!
Sobota tp dzień targowy, trzeba sprzedać wyhodowane vegetables and fruits, więc w piąteczek trzeba te wszystkie pyszności przygotować. Na pierwszy ogień poszły ogórki, które nie dość, że trzeba było wybrać, to jeszcze posortować i opłukać, bo po nocnym deszczu były całe w błotku. Później zrobiło się pomarańczowo za sprawą marchewki, biało za sprawą pietruszki, cebuli i czosnku i bordowo-fioletowo za sprawą czerwonej cecbuli i buraczków.
Ale to dopiero była rozgrzewka! W międzyczasie grzecznie, według rozpisanej diety DietMap o 17.30 zjadłam ostatni posiłek - kolację.
A w ogrodzie na zerwanie czekała żółta i zielona cukinia - troszkę za długo rosła, więc jej rozmiary były pokaźne (zupełnie jak moje przed dietą) :). Gdy już się z nią uporałam, przyszedł czas na sortowanie jabłuszek -ach ten kuszący zapach letnich jabłek - trudno było oprzeć się pokusie ugryzienia któregoś - ale wytrwałam :D
Gdy już wszystko to było zapakowane na samochód dostawczy i już spokojnie czekało na wyjazd kolejnego poranka o 5.00 na bazar, ja zdecydowałam, że jeszcze troszkę popracuję... Jako że wsadziłam w ubiegłym roku dziewięć dwustumetrowych rzędów truskawki - to teraz właśnie - po zbiorach przyszedł czas na opielenie ich... Ale dlaczego chwasty - mimo wcześniejszej suszy tak bardo wyrosły??? Łoboda miejscami sięgała mojego czoła i żeby takie badylko wyrwać - trzeba było skupić na tym całą swoją energię, moc, siłę... I tak jakoś się z tym wszystkim zeszło, że do domu weszłam "umorusana" w ziemi, zielsku, upocona po uszy dopiero przed godziną 21... czyli ponad 3 godziny po ostatnim posiłku. Wykąpałam się i otworzyłam DietMap.
Jedno jest pewne - taka praca jest na pewno sprzymierzeńcem - ale z drugiej strony jedno mnie zastanawia. Czy przy dużym wysiłku fizycznym ta kolacja o 17:30 jest wystarczająca? czy powinnam o 17.30 jedynie coś przekąsić a zjeść kolacje np. o 19? Czy gdybym skusiła się na to jabłko to może to by wystarczyło?
Bo mimo, że motywację mam ogromną, to po dzisiejszej pracy nie mam siły nawet podnieść koła hula hoop, nie mówiąc o kręceniu. Nie jestem też pewna czy przetrwam dziś trening Chodakowskiej. Zrobię więc może dziś dzień przerwy w treningu...
Jak ktoś pięknie powiedział: "Gdy praca, którą wykonujesz, nie daje ci radości, a tylko pieniądze, to jesteś śmiertelnie ubogi."
Rozmiarowo też to wygląda lepiej. Rozpoczęłam, gdy już ledwo dopinałam sukienki w rozmiarze 42. Dziś z zapasem luzu zapinam sukienki w rozmiarze 38. :) Aż chce się chodzić na zakupy... Tylko jak tu w krótkim czasie wymienić całą garderobę??? Przecież zbankrutować można... Więcdo końca diety będę kupować tylko bazowe ubrania i zestawiać je ze sobą, jakoś przetrwam :)
Jest motywacja - działam dalej :D
Tak, jak mi dziewczyny pewnego dnia doradziłyście - wydłużyłam hulanie o kolejne 10 minut. 30 minut dziennie i czuje się świetnie :). Dieta ok, chociaż ostatnio waga spada w dół baaaardzo mozolnie. Czyżby organizm przyzwyczaił się już do takiego żywienia? Może powinnam bardziej restrykcyjną dietę teraz zastosować?
Dziś zamiast obiadu z diety DietMap zjadłam przecudowną fasolę szparagową. Tak - przyznaję - jestem od niej uzależniona, podobnie, jak od brokuła, kalafiora i szpinaku. Mniam!
W mieście, gdzie pracuję jest cukiernia, w której pieką niesamowite jagodzianki i odkąd jest na nie sezon, ciągle czuję ich zapach. Mam na nie wielką ochotę i pomyślałam, że przecież mogę zrobić sama - dietetyczną wersję jagodzianek, zamiast zwykłej mąki - żytnia razowa, zamiast cukru - jakiś słodzik z apteki, no i świeże jagody. Tylko nie wiem, czy mogę na diecie sobie na to pozwolić. Jak myślicie? Boję się, że gdy spróbuję to....popłynę...i utonę. A tego bym nie chciała. Chyba nie zniosłabym efektu jojo po długiej walce o swój cel. W głowę ciągle wbijam sobie moje motto: Believe in yoursef, believe you can and do what you love!
Jak Wam minął dzień? :) Pozdrawiam!
Wczoraj niestety skusiłam się na kawałek ciasta biszkoptowego (tłumaczę sobie to tym, że nie chciałam robić przykrości koledze podczas jego imienin, ale prawda jest taka, że to po prostu była moja chwilowa słabość).
Mam jednak nadzieję, że szybko ten kawałek spaliłam po południu, prowadzę dość aktywny tryb życia.
Powiedzcie mi dziewczyny ile czasu kręcicie hula hoop jednorazowo? Czy 20 minut hula hoop z wypustkami wystarczy? Czy to jednak za mało? Kręcę od dłuższego czasu, więc nie mam problemów z krwiakami, ale może powinnam kręcić dłużej?
Trzymam kciuki za każdą DietMapmaniaczkę!
Kurczaczki, ten dzień mi tak wczoraj przeleciał, że nawet nie wiem kiedy. W jednej chwili patrzyłam na zegarek i była 8 rano, a za moment już 13 :/ Diety brak. Znowu! Nie wyrobiłam nawet, żeby Wam napisać, że znowu poległam... Parę przemyśleń znowu sobie zrobiłam... Tylko, żeby jeszcze coś z tych przemyśleń było...
DZIEŃ SIÓDMY (poniedziałek)
Dzisiaj brak diety ciąg dalszy... Wczoraj nie miałam kiedy przygotować się pod ten tydzień, więc zabieram się za to za chwilę. Poczyniłam krok do przodu jeśli chodzi o żywienie mojej córeczki ;) Zamiast jej dawać słoiczki, natchnęło mnie (w końcu, jakby powiedziała moja Mamcia), do tego żeby jej gotować ;) znalazłam rewelacyjną stronkę i będe z niej czerpać pomysły. Najpierw przygotuję jadłospis dla siebie, a później zabiorę się za kombinowanie dla Neli.
Słodkie to mój nałóg. To tak a propo moich wczorajszych przemyśleń. Trzeba z tym walczyć. Tylko jak?! Macie może jakies pomysły?
kasiacleo, pytałaś w komentarzu o hh. Powiem Ci, że jak kiedyś kręciłam to talia mi się fajna wyrobiła. Jakieś 10 lat temu kręciłam zwykłym nawet godzinnę dziennie i brzuszek był fajny. Później była przerwa i jak miałam około 21 lat Mamcia mi kupiła to ciężkie z wypustkami. Efekty były dużo szybciej niż po zwykłym, ale było bardziej bolesne. Trochę mi zajęło zanim ciało się przyzwyczaiło to bólu. No i te siniaki... Jakaby ktoś mnie nieźle skopał :D Ale ogólnie warto moim zdaniem ;)
Dzisiaj był reset. Jutro też. Weekend przeznaczam na regenerację. Ćwiczę w poniedziałki, środy i piątki. Jutro może pokręcę hula. Dzisiaj na pewno nie. Zaległam już na kanapie i nie chce mi się tyłka ruszyć. Podchodzę do tego hula hop trochę jak pies do jeża... Z jednej strony kusza mnie efekty po kręceniu, a z drugiej jak przypomnę sobie początkowy ból i te ogromne siniaki , to rezygnuję :D
Jutro musze sobie przeanalizować dietę na najbliższy tydzień i wybrać się na ewentualne zakupy...
Hmm... jesli słodycze sa moim problemem, to może zrobię sobie takie wyzwanie - tydzień bez słodyczy. Jeśli od niedzieli (jutra) do soboty (2.07) nie zjem nic słodkiego, to w niedzielę będę mogła sobie pozwolić na coś... A jeśli jednak zjem w tygodniu. To... hmm... może za "karę" pójde biegać? Nienawidzę tego, więc to na prawdę będzie kara :D
Muszę jeszcze nad tym pomyśleć ;)
Właśnie czas posiłków... To kolejny element nad którym będę musiała popracować. Nie trzymam się wyznacoznych godzin przez aplikację... To też jest chyba kluczowe... Najpierw chcę wejść w rytm trzymania się jadłospisu, chcę poczuć się w tym pewniej, a dopiero później będę poprawiać "szczegóły techniczne".
Moją zgubą są lody... Ale kurczaczki, jest tak gorąco, że bez tego ani rusz... Czyżbym jednak musiała z tego też zrezygnować? Plus taki, że drugiej porcji lodó dzisiaj się oparłam :D
Od rana był trening z GymBreak - ich tabata z płyty dla Shape. Niezmiennie mnie wykańcza. Zamiast 3 obiegów, zrobiłam 1,5 i padłam na matę dysząc jak parowóz. Trening krótki, ale był. Najważniejsze ;) 2,5l wody wypite ;) Więc ogólnie dzień mogę zaliczyć na plus ;)
Jutro wpadają znajomi na mecz. Będę musiała sę pilnować żeby nie jeść jakiś chipsów, ciastek itd... Ciekawe czy starczy mi silnej woli...
Uda się. Musi się udać ;)
Dzisiaj przysiadłam do zaplanowanych posiłków i zmodyfikowałam je pod siebie. Powynierałam takie posiłki, które wydawały mi się smaczne. Może to mi pomoże. Dzisiaj na kolację wszamam serek wiejski z kiwi, a jutro dzień zacznę od jajecznicy z suszonym pomidorem i z pomidorem ze szczypiorkiem. Może ku większej motywacji do gotowania i przygotowywania posiłków (nienawidzę gotować, dla mnie to zło konieczne) zrobię taki "cykl" zdjęciowy posiłków z danego dnia...
Rano wykonałam trening z GymBreak:
1. rozgrzewka: https://www.youtube.com/watch?v=rEfvmUfEpvs
2. brzuch: https://www.youtube.com/watch?v=raQh-D6V8iU
3. footwork: https://www.youtube.com/watch?v=HQvsTFF647U
4. pupa: https://www.youtube.com/watch?v=5_gt-xX152o
5. rozciąganie: https://www.youtube.com/watch?v=J7cJYngLaSc
Uwielbiam ten stan zmęczenia ;)
Jutro będzie podobnie - zalatany dzień i też będę pewnie musiała zmodyfikować posiłki... No trudno. Nie mogę sie poddać tylko dlatego, że na początku mam na swojej drodze jakieś przeszkody. Jeśli się zepnę w sobie, to jakoś je pokonam i będzie lepiej.
Wydaje mi się, że takie zwariowane dni czasami są potrzebne, choć do łatwych nie należą... Na pewno czegoś nas uczą. Pokory, silnej woli, pokonywania słabości i stawania się lepszymi wersjami siebie...
Dzisiaj mam reset. Może pokręcę ciężkim hula hop z wypstkami. Na pewno przygotuję sobie wieczorem trening na jutrzejszy poranek ;) Co jak co, ale ostatnio z ćwiczeniami nie mam problemu ;) W końcu z posiłkami dojdę do takiego samego poziomu ;)
Dzisiaj wróciłam z kolejnego wyjazdu. Oczywiście dieta nie była trzymana, słodkie wpadło w zbyt dużej ilości... Usiadłam wieczorem na kanapie i zaczęlam się zastanawiać nad tym wszystkim.... Postanowiłam spróbować kolejny raz. Zmieniłam dietę - wcześniej moim celem było ytrzymać wagę, teraz chciałabym zrzucić 5 kg. Zacznę od wtorku. Żebym miała czas na zrobienie zakupów, przeanalizowanie każdego dnia. No i postanowiłam założyć tego bloga. Może on mi dodatkowo pomoże się zmotywować? Może Wy mi pomożecie?
NIE WAŻNE ILE RAZY UPADASZ, WAŻNE ILE RAZY WSTAJESZ
Chyba potrzebuję jakieoś "kopa" na zachęte... Tego się bałam, że przy zastoju w wynikach będzie mi cieżej...
Dwa lata ciężkich treningów, diety i poszło w... Kiedyś myślałem, że najgorsze to rozpocząć pracę nad własną sylwetką, ale teraz wiem, że jeszcze cięższe jest rozpocząć ją ponownie. Gdy w lutym 2014 roku byłem o krok, o tyci tyci od założonego sobie celu, pojawiły się dodatkowe okoliczności. Zakup mieszkania, remont, nieregularne posiłki i posypało się. Waga wjechała do góry i mimo kilku prób jakoś nie udało się zwalczyć swoich słabości i wrócić do rytmu treningowego i dietetycznego.
No... to mamy próbę numer, któryś tam ;) Blog jest zatytułowany M.O.B - My Own Battle. To moja własna walka z samym sobą o motywację i choć nie nastawiam się, że ktoś będzie śledził mojego bloga, to sam dla siebie muszę zmobilizować się do pisania postów, które będą dawały mi poczucie progresu i napędzały do kolejnych dni siłowni, aerobów, basenu etc.
No to siup :)
Już trzy razy katowałam się treningami na siłowni i dietą ryż + kurczak.
Efekty były owszem. Niestety kolejna terapia hormonalna, aż wreszcie dwa lata leczenia depresji.
Lekarz powiedział mi, że jak sie wyleczęi odzyskam równowagę to sobie później spokojnie schudne.
Pewnie tak ale to nie takie proste w wykonaniu.
Pierwszy raz poszłam do dietetyka. Dostałam wspaniała rozpiskę i zaczęłam ale wytrwałam tydzień.
Trzeba by było mieć własnego kucharza.
Świat sprzysiągł sie przeciwko mnie - tak pomyślałam gdy pekła mi łękotka.
Teraz jestem po zabiegu artroskopii kolana i cierpię na nadmiar czasu.
Wykonuje cwiczenia rehabilitacyjne i jeszcze troszke czasu minie zanim będe mogła zacząć normalnie ćwiczyć.
Porozmawiałam ze sobą i postanowiłam znaleść program dzieki, któremu będe mogła zakupić diete i mieć jednocześnie wpływ na zmaine posiłków i jestem.
Założyłam, że dietę rozpocznę od 21 września 2015 r.
Mam nadzieję, że program ćwiczeń Natalii Gackiej rozpocznę za około 4-5 tygodni.
Wiem, że właściwe odżywianie to 70 %.
Mam motywację (na strychu mam stare ciuchy w rozmiarze 36, a teraz mogę sobie w spódnicę nogę włożyć).
Mam narzędzie - program z dietą.
Mam cel - schudnę i zacznę znów biegać :)
Od dziecka byłam okrąglejsza od innych, ale nigdy mi to jakoś nie przeszkadzało. Teraz, kiedy przytyłam jeszcze bardziej. I waga skoczyła z około 70 kg do 99 powiedziałam sobie dość.
Nie dopuszczę do tego by na mojej wadzepokazała się z przodu jedynka. Ta straszna jedynka, sto kilo, to zawsze brzmiało jak niewiarygodna historia. To da się ważyć sto kilo?! A no da się i sama do tego doprowadziłam. Do tego, że na naszym ślubie nie było przenoszenia przez próg, do tego, że ciężko dobrać sobie stanik (75F/75G), że nie ma żadnego ciuszka w którym czułabym się seksownie.
Muszę coś z tym w końcu zrobić. Jest motywacja, ogromna. Pani doktor powiedziała, że jeśli chcę zajść w ciążę muszę zgubić zbędne kilogramy, dla siebie i dla dziecka.
Chcę być atrakcyjną żoną za którą czasami się ktoś obejrzy nie z myślą "Boże na co on poleciał".
Każda z nas czasami czuła na sobie wzrok innych i ten lekki uśmieszek, każda z dziewczym 80+, wiecie o czym mówię.
Ludzie mówią "jak się czujesz pewną siebie to nikt nie będzie patrzał na Twoje kilogramy". To największa bzdura jaką kiedykolwiek słyszałam. Zawsze byłam pewna siebie, zawsze byłam zabawna, wesoła, nie miałam skłonności do depresji, ale jestem uzależniona od słodyczy i to mnie zgubiło.
Może w twarz Ci nikt w pracy tego nie powie, ale za plecami owszem, zawsze znajdzie się ktoś, kto skomentuje Twój tyłek, sposób ubierania się (bo przecież w rozmiarze 44 nie ma tylu fajnych i modnych ciuchów co w rozmiarze 38).
Czas z tym skończyć. Prób były setki, nawet tego nie liczę ile... Czas zmienić swoje życie, swoje nawyki, zmienić swój wygląd i samopoczucie i przestać się okłamywać, że czuję się w swoim ciele dobrze.
Dzisiaj 20 minut cardio, potem brzuszki, znou cardio i sauna. Nie ukrywam, ze to najprzyjemniejsza cześć treningu :D
Motywacja na dziś:
Witajcie
Dziś rozpoczynam swoją pierwszą w życiu przygodę z odchudzaniem. Zawsze w weekend obiecuję sobie, ze od poniedziałku się odchudzam. I w poniedziałek, po przyjściu na uczelnię moje plany biorą w łeb. Dzień zaczynam kawą i batonikiem. Mam do nich słabość. Zjem wszystkie, byle były słodkie i czekoladowe. Potem cały dzień głodówka, bo nie mam czasu, ochoty, miejsca, gdzie mogę smacznie zjeść i wieczorem atak na lodówkę. Pochłaniam wszystko: parówki, serki. Potem penetruję szufladę, w której rodzice trzymają słodkości. I oto dieta bierze w łeb
Od dziś, a jest piętek, postanawiam z tym skończyć. Na początek ZERO słodyczy. Nie zamierzam katować się głodówką i dietą kapuścianą. Ale przede wszystkim rezygnuję z tego, co z pewnością nie pomaga mi schudnąć.
Efektem miłości do słodkości jest dodatkowe 15kg, które chcę zrzucić przed nadejściem lata. Nie dla byłego, nie dla przyjaciółki czy rodziców, ale dla siebie. Chcę wreszcie spojrzeć w lustro i powiedzieć: podobam się sobie! Chcę zadbać o siebie i swoje ciało. Zrobić wszystko co w mojej mocy, aby być z siebie dumną.
Święta za pasem, będzie wiele pokus, ale wiem, ze dam radę!!!!
Konice tygodnia zawsze zmusza mnie do refleksji i pisania o swoich sukcesach, porażkach, odczuciach i spostrzerzeniach. Piątek jest dniem luźnym w korpo, mam więc czas na wylanie swoich żali i przemyśleń ;)
Przyszła wiosna, a z nią nowe postanowienia. Cześć z nich udaje mi się realizować, częsć zaniechałam, bo zwyczajnie nie mam na to czasu.
Podsumowanie tygodnia wygląda następujaco:
SUKCESY
Waga w dół. Od poczatku diety 2kg mniej :)
Moja dieta: jeść mniej i często. Nic odkrywczego, ale naprawdę działa. Wieczorami robiębię jedzienie na ciepło do pracy. Z reguły jest to kurczak z sosem i do tego kasza gryczana, brązowy ryż lub od święta makaron :) Przygotowuję też sałatki z pomidorem i moim miksem sałat. Uwielniam ten Fit&Easy ACTIVE lub PARTY. Rano koktajl na bazie mrożonych owoców (rozmrożonych w lodówc eprzez noc) i kefiru (wypróbowałm i na kefirze/maślance jest najlepszy) W pracy mam wafle ryżowe, ozrechy. rano kukuję kanapki. Są smaczne i chyba dietetyczne.
Moja rada: zmiany wprowadzaj powoli. Dużo czasu zajęło mi oswojenie się z dietą i nowym podejsciem. Zaczęlam od małych kroczków i obiecałam sobie, ze koniec z jedzeniam na mieście. Potem, wraz z wiosną nadesżły koktajle, teraz odstawiłam słodycze. Wszystkie to kroki zajęły mi około 2 miesięcy. Ale uwieżcie mi, BYŁó WARTO. Bez stresu, frustracji za to sukcesywnie i ostatecznie ;)
Więcej ruchu:
Kupiłam karnet na siłkę, ale nie za często się tam pojawiam. Z regułu 2x w tygodniu. Robię trening cardio (bieganie przez 20 minut), potem squaty na pośladki i brzuszki, potem kończę rozbieganiem (około 15 minut).
W weekedny biegam i jeżdżę na rowerze.
PORAŻKI
Nie chcę sie wypowiadać na ich temat, demotywują mnie :)
PRZEMYŚLENIA
POSTANOWIENIA czyli ambitne plany na weeknd
- Przebiec swoje pierwsze 5km :) Forma jest, potrzeba tylko wytrwałości.
- Upiec ciasteczka owsiane (tak, aby starczyły na cały tydzień)
- Nie tknać ŻADNEGO słodycza aż do świąt.
- Umyć okna (spalic trochę kalorii :PP)
- Kupić szpile z wiosennej kolekcji H&M, coz dla mnei to nowość, na codzień do biura chodzę w grubym obcsie,a poza pracą w Conwersach.
- Spotkać się z przyjacióką
- Odwiedzić siłkę (jeśli starczy siły i czasu)
Lista jest długa, ale nie niemożliwa do zrealizowania.
Trzymajcie kciuki!!!!
I pamiętajcie: