Niedziela, 5 czerwca 2016 | 19:15:15
Zachciało się babie szafy
Udało mi się kupić w jednym z popularnych sklepów z meblami wysoką szafę na przedpokój. Wcześniej za szafę "robiła" otwarta garderoba, poziomy drążek na dwóch pionowych drążkach a na dole kółka. wszystko się kurzyło, a czasami wyglądało jak wielki totalny bałagan.. oprócz kurtek na wieszakach, szaliki, parasolki...
Znalazłam promocję, zamówiłam dowóz, brat miał przyjechać pomóc wnieść i złożyć.
Ponadto w tygoniu z innym popularnym sklepie była promocja bez Vat, więc dokupiłam do mebli w pokoju komodę. Premia w pracy była, więc można było poszaleć.
W piątek przyjechała komoda. Przytargałam wszystko do góry sama i zaczęłam składanie... zmęczona, zła i upocona powiedziałam dość po dwóch godzinach... złożyłam tylko ramę i jedną szufladę, ale było późno więc zostawiałam na rano resztę...
W sobotę przy pomocy płaskiego śrubokręta i tłuczka do mięsa, bo przecież nie mam nic... tata zazwyczaj wszystko robi, więc narzędzi innych nie posiadam... złożyłam komodę, która ma dwie szafki i 4 szufladu... szczęśliwa i dumna z siebie...
Brat się spóźniał bo wylądował na Sorze z powodu zapalenia oka a tu telefon że jest na dole szafa...
Zabrałam dziewczynki, żeby trzymały drzwi, wtargałam sama 3 z czterech paczek do windy... czwartej nie dałam rady.... 220 wysokości i ponad 43 kg to zdecydowanie za dużo dla mnie... na szczęscie miły sąsiad mi pomógł...
Brat przyjachał po godzinie (5 godzin czekał na przyjęcie przez lekarza) i zaczęliśmy składać... długo nam zeszło, ale efekt końcowy cieszy... dzisiaj po tej siłowni wszystko mnie boli, kręgosłup, kolana, nawet 4.litery... mam kilka siniaków na rękach i nogach, zadrapania jak po survivalu :)
Nie miałam siły jeździć na rowerze przez weekend, ale jutro mam nadzieję że znów zacznę...
Znalazłam promocję, zamówiłam dowóz, brat miał przyjechać pomóc wnieść i złożyć.
Ponadto w tygoniu z innym popularnym sklepie była promocja bez Vat, więc dokupiłam do mebli w pokoju komodę. Premia w pracy była, więc można było poszaleć.
W piątek przyjechała komoda. Przytargałam wszystko do góry sama i zaczęłam składanie... zmęczona, zła i upocona powiedziałam dość po dwóch godzinach... złożyłam tylko ramę i jedną szufladę, ale było późno więc zostawiałam na rano resztę...
W sobotę przy pomocy płaskiego śrubokręta i tłuczka do mięsa, bo przecież nie mam nic... tata zazwyczaj wszystko robi, więc narzędzi innych nie posiadam... złożyłam komodę, która ma dwie szafki i 4 szufladu... szczęśliwa i dumna z siebie...
Brat się spóźniał bo wylądował na Sorze z powodu zapalenia oka a tu telefon że jest na dole szafa...
Zabrałam dziewczynki, żeby trzymały drzwi, wtargałam sama 3 z czterech paczek do windy... czwartej nie dałam rady.... 220 wysokości i ponad 43 kg to zdecydowanie za dużo dla mnie... na szczęscie miły sąsiad mi pomógł...
Brat przyjachał po godzinie (5 godzin czekał na przyjęcie przez lekarza) i zaczęliśmy składać... długo nam zeszło, ale efekt końcowy cieszy... dzisiaj po tej siłowni wszystko mnie boli, kręgosłup, kolana, nawet 4.litery... mam kilka siniaków na rękach i nogach, zadrapania jak po survivalu :)
Nie miałam siły jeździć na rowerze przez weekend, ale jutro mam nadzieję że znów zacznę...
Toż to spory wysiłek miałaś! Istna siłownia, klub fitness a i elementy jogi (ćwiczenie mięśni głębokich). Ale efekt końcowy zadowolił i to jest najważniejsze :-) Gratuluję! W końcu sama potrafiłaś zacząć skręcanie. A co z okiem brata? Coś poważnego? Leki dostał?
Tak, umęczyłam się, jeszcze wczoraj odkryłam kilka dodatkowych siniaków hahaha; skręcałam meble już nie raz, ale taki ogromny mebel sama - pierwszy, tylko że zawsze w domu były narzędzia, bo był akurat ogólny remont więc tata przyjeżdżał ze sprzętem i zostawiał na kilka dni; brat ma alergiczne zapalenie, więc dostał leki i powinno być za kilka dni ok